wtorek, 26 września 2017

Czy mam prawo nie poprawiać?




Co pewien czas na portalach literackich i kulturalnych wybucha panika, kiedy ten i ów zda sobie sprawę ze złego stanu czytelnictwa w Polsce, względnie ze złego stanu języka polskiego. Tym kwestiom poświęcono już masę czasu - służbowego, aby przeprowadzić badania, wymyślić kampanie i napisać artykuły - ale przede wszystkim prywatnego. Żywot polonisty, czy raczej, szerzej mówiąc, człowieka kulturalnego i oczytanego to w dużej mierze ciągła walka z ignorancją otoczenia. Jako licealista i początkujący student straciłam dużo czasu i nerwów na poprawianie moich znajomych. Ingerowałam we wszystko, od mowy potocznej (rozróżniaj jeden z drugim ,,bynajmniej" od ,,przynajmniej") przez rozmowy na fejsie (prawdziwa kopalnia przerażających błędów) sms'y (wielu wręcz nie da się odczytać) po stopień oczytania (naprawdę ,,Dzieci z Bullerbyn" okazały się dla ciebie zbyt wymagająca lekturą??") Tłumaczyłam, wyjaśniałam, przebijałam się przez polonistyczne mroki i błędy pokoleń. ,,Bo jestem informatykiem, nie muszę umieć pisać". ,,Bo pani od polskiego w moim technikum była niemiła".  ,,Nie mam czasu na czytanie". ,,Ja nie jestem taki mądry jak ty, nie rozumiem tych wszystkich książek". ,,Bo lektury są głupie i przestarzałe". Wysłuchałam już chyba wszystkich możliwych wymówek i jęków. Poznałam wszystkie odmiany dysleksji i szczegółowe opisy, dlaczego uniemożliwiają one pisanie chociaż na poziomie podstawówki. (Wyjaśnienie: wiem, o co chodzi w dysleksji i jak bardzo utrudnia ona życie. Mój tata i brat są dyslektykami, ale jakimś niesamowitym cudem piszą poprawnie, zdali maturę, tata jest nauczycielem. ) Wysłuchałam wielu niemych żalów i wyrzutów osób o niskim poczuciu własnej wartości, wzdychających, jaka jestem niesamowita i mądra, bo przeczytałam lekturę szkolną. A na dobitkę widziałam i czytałam masę memów, obrazków i tekstów uświadamiających krnąbrnemu społeczeństwu, że czytanie to niesamowity lot przez niebiosa na różowym jednorożcu, lek na śmiertelność i głupotę w jednym, jedyna czynność niesamowicie rozwijająca wyobraźnie i pozwalająca dojść do mądrości buddyjskich mnichów. I to wszystko tylko za trzy kryminały w miesiącu, obiecuję wam!
   Tak, ironizuje, chociaż może powinnam pochodzić do sprawy śmiertelnie poważnie. Czytanie książek jest świetną rozrywką, a dla niektórych sposobem na życie. Nie zmienia to jednak faktu, że książka nie jest lekiem ani nie jest tlenem. Istnieje wiele dzieł głupich, pustych a nawet szkodliwych. Najpopularniejsze w danym sezonie zazwyczaj należą do jednej z tych kategorii i znikają błyskawicznie, jak każda moda. Wiele książek jest tyle samo warte co ich ekranizacje. Nie wierzę, że sam proces czytania wpływa zbawiennie na człowieka. Równie dobrze mógłby oglądać filmy albo grać w gry. Widzę to z własnych doświadczeń: zawarłam kiedyś bliską znajomość z człowiekiem, który wychowywał się na grach - ode mnie, wychowanej na książkach, różnił się głównie rodzajem wyobraźni. On widział wszystko w 3D a ja na płasko. On śnił stylistyką gry a ja stylistyką książki. Czy to aż tak wielka różnica? Nie zbywało mu też na wyobraźni, choć to podobno głównie książki ją kształtują. 
   Nie żyjemy już w czasach, w których umiejętność czytania i posiadanie książek świadczy o wysokiej pozycji społecznej i wykształceniu. Nie było nigdy czasów, w których pisano i drukowano tylko wartościowe i mądre rzeczy. Zalewa nas masa książek pozbawionych większej wartości, ciekawych, ale nie wartych zapamiętania, jak film oglądany w leniwe popołudnie. Więc może pora zaprzestać traktowania książek jako sacrum i wiedzy zaklętej w kształt papieru? Mamy szeroki, wręcz gigantyczny dostęp do wszelkiej kultury. Powstają świetne, poruszające filmy, coraz lepsze gry komputerowe, teatry i opery wymyślają coraz ciekawsze akcje aby nie wypaść z obiegu. Każdy może wybrać to, co lubi, co akurat mu pasuje. Ja nie cierpię kina ani telewizji, więc nadrabiam książkami i teatrem. Ktoś może nie lubić czytania ale być znawcą kina. Jeżeli jest z tym szczęśliwy, to dlaczego mamy go ganić? Jesteśmy od niego lepsi, bo czytamy słowa drukowane? Czyli gdyby czytał scenariusze zamiast oglądać to wszystko byłoby okej? 
   Dlatego dałam sobie spokój. Nie złoszczę się kiedy ktoś mówi, że nie czytał Sienkiewicza. Chociaż często jest to prowokacja, on liczy na to, że ja się wkurzę i zacznę mu udowadniać, że bez ,,Potopu" nie może być Polakiem. Poprawiam błędy językowe tylko wtedy, kiedy trzeba to zrobić dla dobra popełniającej je osoby.( Np. żeby nie ośmieszyła się, składając CV z ortografem albo używając słowa w złym znaczeniu). O literaturę się nie czepiam. Jeżeli kiedyś (oby nie!) będę zmuszona wykonywać zawód polonistki, to będę najbardziej czepialską babą w historii, ale występując incognito daję każdemu żyć tak, jak chce. Staram się ograniczyć moją chęć nawracania świata, chociaż wciąż będę go zachęcać - do szeroko rozumianej kultury. Jednak kiedy odbije się od kolejnej takiej samej wymówki to dam spokój - jeżeli komuś pasuje oglądanie ,,Barw szczęścia" zamiast czytania Prousta to niech to robi na zdrowie! Czytanie to wciąż moja pasja i sposób na życie, ale nie będę wpychała go ludziom na siłę, tak jako oni nie zmuszają mnie do interesowania się fryzjerstwem czy fizyka kwantową.  Można być złym człowiekiem i czytać Prousta a można być aniołem kochając się w ,,Barwach szczęścia". I tak naprawdę tylko to się liczy: czy jestem fair pod względem siebie i pod względem innych. 
    Więc mam prawo nie poprawiać, zrezygnować z boju o ponad siedem książek w roku, nie nazywać grażyną kobiety, która nic w tym roku nie przeczytała? Czy raczej jestem zgorzkniałym cynikiem, któremu już się nie chce walczyć z wiatrakami i szuka wymówek? 

Na zdjęciu: naklejka z Kazimierza przedstawiająca smutnego gościa w piżamce, z którym się teraz wybitnie utożsamiam, bo leżę chora. 

6 komentarzy:

  1. Oh, jak mnie denerwuje to mylenie "przynajmniej" z "bynajmniej"... a jak kogoś poprawię, to od razu krzyk, że się czepiam czegoś mało istotnego. A co do "moja pani z polskiego była niemiła, to nie czytam" to słyszałam to już chyba od kilkudziesięciu osób. Wszystkiemu winne niemiłe usposobienie nauczycielek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te wymówki, niekiedy są doysć...śmieszne. Sama (mam nadzieję) nigdy takiej nie miałam. No dobra, tylko z lekturami uważam, że są stare. Z tym poprawianiem to jest tak, że ja tam tylko parę osób poprawiam, które mówią "tatowi" zamiast "tacie". Samej tez jakoś nieszczególnie mi przeszkadza, gdy ktoś mnie poprawia. Raz tylko kolega przerwał moją wypowiedź na forum grupy, żeby mnie uświadomić, że nie mówi sie "w każdym bądź razie". Nie przeszkadzało mi to, że chciał mnie uświadomić o tym, tylko raczej to, że mi przerwał i już zapomniałam co chciałam powiedzieć. Jestem zdania, że innym się nie powinno przerywać i tyle :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli faktycznie ktoś chce czytać, z pewnością pokona wszelkie możliwe przeszkody i być może znajdzie w gąszczu masowego gówna jakąś perełkę :) Ostatnio coś mi się odmieniło, bo nierzadko wolę filmy od książek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślę, że nie ma sensu zmieniać świata na siłę. A już tym bardziej nic się nie osiągnie ciągle kogoś poprawiając (jak mnie denerwują ci ludzie na Facebooku, którzy zamiast argumentów dyskutują poprawną polszczyzną -" a boś ty kretyn, bo źle napisałeś"!). A co do czytania to straszne jest to, że tak mało ludzie naprawdę robi to dla przyjemności. I że nie czytają lektur. Naprawdę byłam chyba jedyna w szkole i przeczytałam wszystko, co trzeba było przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeraża mnie to, że tak wiele osób nie zna wartości książki. Moim zdaniem to szkoła zniechęca, są lektury, które całkiem nas nie interesują i wiele osób myśli, że wszystkie książki są takie nudne. W podstawówce nie znosiłam czytać. W końcu, w szkole pojawiły się młodzieżowe książki do wyboru, wybrałam detektywistyczną "seria niefortunnych zdarzeń". Wtedy pokochałam książki i przekonałam się, że na prawdę przyjemnie się je czyta. Ja mam dysleksje i było, a nawet jest mi bardzo ciężko, jednak dzięki książką oraz prowadzeniu bloga(tak, to też uczy), nabyłam pewnych umiejętności w pisaniu i mówieniu poprawnie. Ale z czystym sercem mówię, że nie jestem ideałem i nadal zdarza mi się wiele błędów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uwielbiam czytać, bo to rozwija moją wyobraźnię bardziej niż film, czy serial. Dlatego staram się zawsze czytać najpierw, potem oglądać, bo jak coś zobaczę, to mi potem kiepsko idzie czytanie. Ale jak ktoś nie czyta ? Trudno, nie moja sprawa. Mi czytanie wiele daje, rozwija wyobraźnię, przenosi w inny świat, pozwala odciąć od codzienności ;)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń