poniedziałek, 23 stycznia 2017

Pisanie kupą gęsi




Pisanie kupą gęsi, czyli wszystko jest lepsze od pisania sprawozdania z chemii nieorganicznej, czyli co nasze pokolenie ma jeszcze do powiedzenia, kiedy wszystko zostało powiedziane.

   Ów tytuł okazał się zbyt barokowy, by blogger mógł go dobrze umieścić w nagłówku, dlatego wylądował tam tylko pierwszy człon. A zawdzięczamy go mojej współlokatorce Kasi, herbu Kroje Martwe Konie, zawołania Co Tu Się Odjaniepawla. Kasia ma przyjemność studiować biochemię, ale dobrze jej idzie wysłuchiwanie i komentowanie mojego humanistycznego bełkotu.

A teraz o co tu chodzi.

   Ucząc się od dzieciaka o różnych epokach literackich zawsze najbardziej byłam ciekawa tej, która właśnie trwa. To taka długa droga - znam dopiero antyk, średniowiecze mija, tu renesans, tam barok, a gdzie nasza epoka? Kiedy się dowiem, jacy są teraz fajni pisarze, jakie obecnie tworzy się wiersze, jakie są założenia naszej epoki? Kiedy wreszcie doszłam do tak zwanej współczesności okazało się, że podręcznik za ostatnich twórców uznaje Herberta i Miłosza. Aha.
    Od tego czasu cały czas miałam wrażenie, że coś mnie omija. Tak jakbym żyła w roku wydania ,,Ballad i romansów" Mickiewicza, ale nie wiedziała o tym, nie przeczytała ich, nie zaraziła się romantyzmem. Że żyje w jakiejś epoce literackiej, ale do niej nie należę, bo na moja prowincję nie docierają informacje o nowych prądach i to wszystko mnie ominie, moja młodość nie będzie miała tego polotu i świeżości. Nie będę nigdy walczyć o literaturę i przeczytam manifestu, który wyraża świadomość mojej epoki. Oczywiście miałam rację. W roku 2012, kiedy siedziałam na wsi, szykując się do pójścia do liceum, zginął pierwszy współczesny poeta, który wzbudził moją sympatię. A ,,literatura" o której napisze istniała już od pewnego czasu i miała się dobrze.
   Mam niejaki problem z nazewnictwem.  i okazało się, że za Urszulą Pawlicką (jak się zdaje - znawczynią tematu) mogę nazwać to cyberpoezją (albo poezją cybernetyczną).
   Ja nie czuję się znawcą tematu. Występuję tutaj raczej na pozycji podrzędnego opowiadacza - takiego człowieka, który chwyta was za ramię i ciągnie na koncert muzyki, ale sam nie wie jakiej, artysty, ale nie pamięta nazwiska, do baru, ale nie wie na jakiej ulicy. Tyle że to było takie fajne, muzyka taka ciekawa, artysta taki intrygujący że po prostu musicie to zobaczyć! Dlatego posłużę się głównie cytatami i informacjami z internetu (wszystkie linki na dole, nie dla ozdoby tylko żeby je klikać. Bez linków nic nie zrozumiecie, serio.)

1. Mój znajomy
który wyciągnął mnie na ,,takie coś z literaturą". Kochani, dożyliśmy czasów w których idąc na spęd z ,,literaturą w nazwie" trafiłam na... no właśnie nie wiem. W każdym razie nie było tam żadnej literatury w moim tradycyjnym mniemaniu, za to dużo czegoś co od biedy można uznać za grafikę i muzykę. Do tego wszystko było opowiadane w języku angielskim, przez co czułam się jak na tureckim kazaniu. Potem wpisałam kilka zapamiętanych fraz w google i okazało się, że byłam na festiwalu ha!wangarda.
Pod tym linkiem opisy wydarzeń które widziałam, na szczęście po polsku
Program

2. Niewinni-czarodzieje
To wyśmienite czasopismo literackie tworzone przez studentów warszawskiej polonistyki. Kiedy zobaczyłam, że oni napisali o ,,literaturze cyfrowej", wiedziałam, ze ja też muszę napisać. (To chyba logiczne, że studenci z Warszawy nie mogą być zbyt długo lepsi od studentów z Krakowa :D) A serio to bardzo szanuję ten portal, no i u nich wszystko jest wytłumaczone ludzkim językiem. Mam wrażenie, że tekst pisał laik tylko trochę bardziej obeznany ode mnie, więc znajdujemy wspólny język. To jest właśnie to, co chciałam powiedzieć, ale im wyszło ładniej.

,,Zawsze miałam wrażenie, że polska literatura najnowsza nie jest wystarczająco nowa. Utwory, o których przeczytałam w artykule, były o szokujące i trudne, ale przede wszystkim świeże. Literatura cyfrowa jest dla mnie jedyną formą wyrazu, która na tak wielu płaszczyznach przystaje do nowej rzeczywistości."
Link do artykułu

3. Teksty się przenikają. Mnie zainspirowali Niewinni Czarodzieje, ich zainspirowała Rozdzielczość Chleba. Dochodzimy więc do źródła - artykułu Urszuli Pawlickiej (!) o neofuturyzmie. Rozumiecie, czemu miałam taki problem z nazewnictwem? Co artykuł to inna koncepcja. Tutaj z kolei następuję porównanie ,,poetów cybernetycznych" z dawnymi futurystami i nazwanie ,,neofuturyzmu". Mam nadzieję że nie brzmi to dla was jak humanistyczny bełkot waszej polonistki...

,,Neofuturyzm to zatem obraz nowej rzeczywistości, szczególnie wirtualnej, oraz wizja człowieka zalogowanego i okablowanego. Neofuturyzm to nawiązywanie do języka poetyckiego z początku XX wieku, w celu oddania nowej realności – zapisy fonetyczne Jasieńskiego, podkreślające wagę słowa mówionego w epoce radia i telefonu są zastąpione przez język oprogramowania w czasach html-u. "

Link do artykułu

Dobra, to teraz praktyka.  Mam świadomość, że nikt, kogo nie zainteresowałam od pierwszych słów nie przeczyta tych artykułów, ale pewnie większość z was chce pooglądać obrazki. Najlepiej ruszające się obrazki. W tej zabawie wam nie pomogę, bo sama nie znam jej reguł. Mogę podrzucić tylko autorów i tytuł. Mała podpowiedź - jeżeli w coś da się kliknąć - klikajcie. 

1. Whirpool from liverpool - Tomasz Pułka i Łukasz Podgórni
Link

2. Ars poetica - Zenon Fajfer
Link

3. Wariacje na kwadrat magiczny - Roman Bromboszcz
Link

4. Marsz - Twożywo
Link

Co o tym myślicie... To już wasza sprawa. Nie wymagam dzikiego entuzjazmu, bo sama go nie mam. Trochę mi głupio, że walnęłam tak nieskładną notkę, ale to po prostu wrażenia z jednego wieczoru, cała droga którą przeszłam od Niewinnych Czarodziei do jakiś głębin internetu. Celowo prowadzę was właśnie taką drogą - skoro dla mnie okazała się dobra, może tez dla was?
    Tytuł: kiedy doszłam już do tych głębin internetu i zdałam sobie sprawę, że literatura cyfrowa istnieje od lat osiemdziesiątych, że zajmują się tym ludzie raczej starsi ode mnie, zdobyłam się na okrzyk rozpaczy ,,to co ma wymyślić jeszcze nasze pokolenie, skoro ci dranie zagarnęli nawet internet i wszystko zostało już powiedziane? Czy mamy wrócić do pisania piórami wyrwanymi z gęsiego tyłka?" Na co moja wspaniała współlokatorka dodała ,, I pisania gęsią kupą!"

Przydatne linki:
Ma żenujący tytuł, ale jest fajne
Stronka z obrazkami
O jednym z twórców

Wybaczcie za brzydotę tego tekstu, nie umiem dobrze wklejać cytatów :c


2 komentarze:

  1. whirlpool zniszczył mi dzień xD boję się takich rzeczy. ale prawdopodobnie zaraz wejdę tam znów, aby tym razem wyczarować jakąś mniej straszliwą kakofonię.
    twożywo mnie trochę uspokoiło :D

    ja tak miałam na lekcjach historii, że się zastanawiałam, jakim cudem przerabiany materiał zawsze kończy się na (mega przyspieszonej) drugiej wojnie światowej, potem w podręcznikach niby coś było np. o PRLu, ale moi nauczyciele nigdy tego nie omawiali :p tak, jakby to, co się działo po latach czterdziestych już nie przeszło do historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. To w linkach jest tak dziwne, ale pociągające - siedziałam z "wow" na twarzy i zastanawiam się, co będą robić z tym dzieciaki w szkołach za 50 lat :D

    OdpowiedzUsuń