wtorek, 11 lipca 2017

Radość szalonego anegdociarza 2




W połowie to zabawa, w połowie – sprawa śmiertelnie poważna. Lubię książki, które tak wybijają człowieka z rytmu (np. wspomniane już Trzy po trzy Fredry). Dlatego piszę post w tej szalonej konwencji – cytaty, tym razem z objaśnieniami. 

,,LUDMIR
Aha! otóż i słowo zagadki – pan głodny, pan złego humoru. Zaraz panu
służyć będę. (dostając) Ale to jednak zakała dla sztuk pięknych, że wy,
pęzlikowi i ołówkowi panowie, tak jesteście chciwi tego materyjalnego
pokarmu.
WIKTOR
A wy, kałamarzowi i piórowi, tylko powietrzem żyjecie! tylko
natchnieniem muzy! Uderz więc w złoty bardon, wnieś pieśni wieszcze –
niech kamyki tańcują, drzewa płaczą, a ja tymczasem jeść będę.
Czas jakiś milczenie.
Powiedz mi, mój kochany Ludmirze...
LUDMIR
Oho! „kochany Ludmirze”. – Salceson skutkował.”
Fredro, Pan Jowialski

Scenka z tego cytatu jest przezabawna, operująca znanym i lubianym (przeze mnie) motywem sporów malarza z pisarzem. Reszta komedii nie podobała mi się szczególnie, ale chylę czoła przed ludową mądrością: jak Polak głodny, to zły.
*

,,Młodzieniec porywa książkę, uczy się kochać, zapomina deklinacji, a wzdycha jak najęty do pierwszego lepszego czupiradła."
Kraszewski

Kto mógł lepiej skomentować romantyzm niż jeden z  jego ostatnich, schyłkowych przedstawicieli? A raczej – tani sentymentalizm, bo romantyzmu obrażać nie pozwolę.
PS: po pół roku nauki łaciny okazało się, że zapomniałam polskiej deklinacji, a dokładnie nazw przypadków. I potem kłóciłam się, grając w scrabble z historykami, jaki to akuzativ, a żadne z nas nie mogło sobie przypomnieć, czym jest akuzativ w języku polskim.
*

,,Wdzięczna miłości kochanej szklenice!
Czuje cię każdy i słaby, i zdrowy;
Dla ciebie miłe są ciemne piwnice,
Dla ciebie znośna duszność i ból głowy.
Słodzisz frasunki, uśmierzasz tęsknice;
W tobie pociecha, w tobie zysk gotowy.
Byle cię można znaleźć, byle kupić,
      Nie żal skosztować, nie żal się i upić!"
Krasicki, Monachomachia

Najważniejsza lekcja która wyniosłam z nauki o oświeceniu. Mam też wielki szacun do Krasickiego za sparodiowanie własnego, pompatycznego utworu ,,Święta miłości kochanej ojczyzny”. Trzeba przyznać, ze chociaż biskup, miał poczucie humoru i gigantyczny dystans do siebie. Zamiłowania do alkoholu, wbrew tym słowom, raczej nie miał, szybciej do czekolady. (I był przystojny. Jaka to radość, gdy wśród ponurych, mętnych mord w podręczniku błyśnie ci gładki, ciemnooki Krasicki.)
*

,,Primo — namiętność napotykająca przeciwności w swoim rozwoju, a więc walka człowieka z otaczającą go rzeczywistością. Secundo — świadomość wyższych uzdolnień przy braku woli, która mogłaby je uczynić przydatnymi. Tertio — świadomość miernych uzdolnień, świadomość jasna, oczywista, nieodparta, ujawniona. Te trzy kategorie cierpień moralnych można wyjaśnić i zamknąć w trzech imionach: Werter, René, Oberman”
G. Sand

Czy to nie jest szalenie mądre? Nie trzeba wiedzieć, kim byli Werter (no dobra, go powinniście kojarzyć), Rene ani Oberman żeby dopasować tą definicję do wielu spotkanych ludzi. Pierwszy to ci wszyscy niezgodni, buntujący się – walczący z konwenansem, przekonaniami społeczeństwa, uprzedzeniami. Wielkie charaktery które próbuje się zamknąć w obrębie domu z ogródkiem. Drugi – ci wszyscy którzy chcą, a nie mogą albo im się nie chce. Wielkie talenty niewykorzystane przez brak kompetencji życiowych posiadacza. Uczniowie zdolni, ale leniwi. Trzeci – nudziarze świadomi swojej nudy. Te porządne dziewczynki ze starannymi zeszytami wiedzące, że nigdy nie dorównają klasowym prymusom, których zawsze było mi strasznie szkoda. Czasami jestem nimi wszystkimi na przemian, chociaż najczęściej czuję się jak Rene – którego zresztą bardzo lubię, mimo pewnych niezdrowych skłonności do swojej siostrzyczki i Indian.
* * *
Nie jestem najlepszym zbieraczem cytatów. Nie ma tu niczego, co mogłoby zmienić wasze życie, niczego, co nadawałoby się do powtarzania znajomym, uczenia się na pamięć i szeptania wśród nocy. Bo z cytatami tak już jest (przynajmniej dla mnie) że wymagają czegoś więcej niż tylko puszczenia w eter w internecie. Największe znaczenie mają, kiedy ktoś mówi je z prawdziwym uczuciem –  tak, kiedy ktoś tak pokocha ten cytat, że nauczy się go na pamięć i na przykład użyje w rozmowie  wtedy te kilka słów nabiera dla mnie niezwykłego znaczenia. Tak samo moje własne ulubione cytaty zaczynają mieć sens dopiero kiedy je powiem  – nie umiem deklamować, ale ulubione słowa zawsze brzmią dobrze, bo są ulubione. Tak jak ten, z Konrada Wallenroda  kiedy powiedziała mi go druga osoba pod rząd, pochyliłam się nad nim z większą uwagą  – i kurcze, w tym coś jest. Coś bardzo Mickiewiczowskiego, tragicznego i nieuchwytnego. 
,,Jakżem samotny! pod niebem i w niebie
  Nie mam nikomu, nigdzie, nic, powiedzieć
  W godzinę skonu – prócz jej i prócz ciebie!… "


10 komentarzy:

  1. Ach, jakie wspaniałe cytaty. Przyznaję szczerze, że zupełnie mi umknęły. Świetny wybór:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze Ci powiem, że nie jestem fanką takiej literatury. A powód jest jeden - gdy to czytam przypominają mi się lekcje polskiego, na których Pani chodziła po klasie niczym żandarm i obrażała nas w taki sposób, że dopiero po czasie to do nas docierało. :P Tak czy inaczej języka polskiego nie wspominam miło i przyjemnie, dlatego też wszystko to co mi się z nim kojarzy też miłe i przyjemne dla mnie nie będzie. :P A druga sprawa - przecież ja jestem umysłem ścisłym i od zawsze cyfry fascynowały mnie stokroć bardziej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, umysły ścisłe też mogą lubić książki! To tak jakbyś lekarz twierdził, że nie może biegać po pracy, bo przecież jest lekarzem, a nie sportowcem. Oczywiście że może, może to polubić, tylko na początku będzie biegał trochę innymi szlakami co zawodowiec :) A jak dojdzie do wprawy, to już nikt nie pozna, że nie jest profesjonalistą. Tak samo z literaturą - absolutnie każdy może czytać i tą popularną, i piękną, i nawet poezję. To nie jest żadna super moc polonistów :)

      Usuń
    2. Ja lubię książki, ale nie takie. :P Lubię książki pisane naszym prostym, codziennym językiem. :D
      Aż mi się przypomniało jak cierpiałam czytając Krzyżaków. XD

      Usuń
  3. Ale super piszesz na pewno zostanę na dłużej :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny zbiór cytatów!
    Ej, pierwszy jest tak bardzo prawdziwy :D Pamiętam, jak z koleżankami wlekłyśmy się po Lublinie, szukając jakiegoś miejsca do zjedzenia obiadu, zmęczone (pociąg był o piątej), spocone i głodne. Warczałyśmy na siebie, nie mogłyśmy się dogadać co do wyboru miejsca. W końcu usiadłyśmy przy stoliku na dworze, w jakiejś restauracji, wciąż niezadowolone. Jednak kiedy podano nam chleb ze smalcem i ogórkami kiszonymi, nasze humory poprawiły się natychmiast i gdy zostały tylko okruszki, od razu zrobiłyśmy się dla siebie bardzo miłe.
    Głodny człowiek to zły człowiek.
    Ach, lubię Monachomiachię :D Pamiętam, jak czytaliśmy ją na polskim. Byłam chyba jedną z niewielu osób, które naprawdę to bawiło.
    Do każdego przemawia inny cytat, dla każdego ma inne znaczenie. Rzeczywiście, największe wrażenie robi, kiedy ktoś na głos recytuje ukochany fragment, jest w tym taka dusza.
    Cytatem, który do mnie chyba najbardziej ostatnio przemówił i przemawia za każdym razem, gdy go czytam, jest wiersz Emily Dickinson:

    ,,Uniesienie - to wyprawa
    Duszy śródlądowej w stronę
    Morza - poza domy - cyple -
    Gdzie Wieczności głębie słone

    Czyż żeglarz potrafi pojąć,
    Jak nas, wśród gór wychowanych,
    Jednym łykiem - pierwszą milą -
    Upajają oceany?"

    Nie wiem, co takiego jest w tym wierszu, ale coś mnie ściska za serce za każdym razem, gdy go czytam. Znam go na pamięć właściwie i zachwycam się nim bardzo. Przemawia do mnie niesamowicie. Podobnie jak poezja Dickinson w ogóle, idealnie trafia w moją wrażliwość.

    Pozdrawiam ciepło!
    P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chyba wole po prostu czytać. Cytaty, zapamiętywanie ich, tłumaczenie: "co autor miał na myśli", ja lubię chyba prostotę, gdy autor nie używa wymyślnych słów i nie każe się nad nimi tak dogłębnie zastanawiać. To mi przeszkadza. Jestem prostym człowiekiem, zastanawianie się na literaturą troszkę mnie... dezorientuje? Ciężko mi to wytłumaczyć. Choć lubię książki czytać, to zastanawiam się nad fabułą całości, a nie nad tym kto co powiedział w danym momencie i czy to była tak ważne, by się przy tym zatrzymać na dłużej.

    Uczysz się łaciny? Powiedz mi! Planuję za rok zdawać jeszcze raz maturę i zastanawiam się nad przedmiotem: "łacina i kultura antyczna". Potrzeba jest mi na studia, chcę wziąć drugi kierunek, a ten przedmiot jest wysoko punktowany, nawet marne kilka % pewnie by coś pomogło. Natomiast jest tam zadanie z tłumaczeniem z łaciny na polski (reszta to większość tematyki z kultury antycznej) i zastanawiam się czy warto cokolwiek z łaciny ruszać, by walczyć o punkty czy lepiej sobie opuścić, bo "za trudna"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, od roku uczę się łaciny. Z tłumaczeniem jest tak, że zazwyczaj tłumaczysz ze słowikiem, więc odpada kucie słówek. Za to musisz znać całą gramatykę. Gramatyka łacińska jest podobna do polskiej, opiera się na odmianie końcówek - ma 3 koniugacje i 3 deklinacje, 4 czasy. Nie wiem, czy tryby i inne bardziej skomplikowane konstrukcje, np. strona bierna będą wymagane. Tak więc jedyna trudność to wkucie koniugacji i deklinacji. Po roku nauki wiele kierunków na mojej uczelni zdaje egzamin z łaciny, więc wnioskuję, że poświęcając jej dwie godziny w tygodniu powinnaś nie mieć problemu ze zdaniem.

      Usuń
  6. W książkach często można znaleźć "perełki" ;)

    OdpowiedzUsuń