Książki zdobywam na różne sposoby. Stosunkowo najrzadziej jest to ,,kupiłam w Empiku" (o mojej nienawiści do księgarni - sieciówek wiedzą chyba już wszyscy moi znajomi, bo też wcale nie zamierzam się z nią kryć). Na początku roku wolałam wbić do taniej książki na Grodzkiej (sławny Dedalus) i wybrać cokolwiek, co wpadło mi w rękę. Potem z połowę tych książek musiałam dać na ,,zesłanie" do kartonu pod łóżkiem. Opamiętałam się i zaczęłam kupować z głową dopiero po wakacjach. W nowym roku akademickim nauczyłam się tracić czas na stronach ulubionych wydawnictw i buszować po antykwariatach. Odkryłam też, że wcale nie muszę wysyłać sobie książek z Krakowa do Krakowa tylko wystarczy wybrać się na spacer do siedziby wydawnictwa. Przy okazji zwiedziłam podwórza kilku pięknych kamienic. W ładnym spisie przedstawia się to tak (pomijając kilka książek które kupiłam jako prezent i już dałam):
1. Encyklopedia nauk pomocniczych historii W. Semkowicz
Nie jest to pozycja, którą każdy powinien mieć na półce. Ani tym bardziej do rozkoszowania się w długie wieczory. Kupiłam ją w taniej książce na fali przerażenia przed egzaminem z historii książki. Niestety, rozdział paleografia nic nie wniósł do mojej wiedzy o dawnych pismach. Za to sfragistyka (nauka o pieczęciach) okazała się być naprawdę fascynująca i nauczyła mnie dokładniej badać wszystkie dziwne, niekształtne lakowie odbitki w muzeach. Inna sprawa, że człowiek, który ustalał, co jest na takiej starej pieczęci, musiał mieć fascynującą wyobraźnię. Ja zazwyczaj zamiast rycerzy, koni i świętych widziałam jakieś bryzgi. Rozdział heraldyka również przysporzył mi dużo radości i nową pasję (rysowanie herbów na nudnych wykładach). Jak widać, nawet podręcznik akademicki może być ciekawy.
2. Archeologia na wyrywki P. Jasienica
Na fali na nowo odkrywanej pasji historycznej wzięłam się za Jasienicę, którego czytałam z zapałem jako gimnazjalistka. Teraz niestety jestem mniej naiwna i zauważyłam, że z tej książki nie dowiedziałam się nic o archeologi, ale za to dużo o systemie oddziaływania na pisarzy władzy ludowej. Jednym słowem: komunistyczny gniot. Meh. Na szczęście było tanie.
3. Wybór prozy J. Conrad, Ossolineum
Moja druga w życiu BN-ka! Tym razem trafiona. Kupiona na Targach Książki (byłam jedyną osobą na stoisku wydawnictwa...). Wciąż zachwycam się jej estetyczną, jeszcze nie pobrudzoną okładką, bo jako student polonistyki rzadko oglądam tak nowe BN-ki. Kilka opowiadań już przeczytałam, prawie przekonałam się do stylu Conrada, ale bez szaleństw, dalej nie wiem co się tam dzieje. Prowadzi on fabułę w ten sposób, że nigdy nie wiem, na co akurat patrzę i kto to opowiada. To raczej lektura na ból istnienia i nadmiar polskości. Dobrze czasami w trakcie sesji popływać sobie po ciepłych morzach zamiast walczyć o wolność/walczyć o świadomość narodową/walczyć o sztukę narodową/gnić na Syberii za wyżej wymienione.
4. Miłość i śmierć. Bolesław Leśmian. Wiersze pod red. prof. A. Nowakowskiego, Universitas
Kiedy profesor od literatury pozytywizmu powiedział nam, żebyśmy czytali Leśmiana, bo jest mądry, nie wiedziałam jeszcze, że tenże profesor właśnie wydał wybór wierszy owego poety z autorskimi fotografiami i przedmową. Oczywiście w Universitasie, chyba jedynym wydawnictwie, w którym taka ,,stara poezja" by przeszła. Wybrałam się się po to dzieło do ich siedziby na starym mieście, w pięknej, gigantycznej kamienicy położonej z daleka od ruchu turystycznego. Potem byłam też na promocji tej książki w Piwnicy pod Baranami. Jednym słowem: bardziej krakowsko być nie mogło. Zresztą poszli na to wydarzenie prawie wszyscy studenci profesora z mojego roku. Polonistyka na różne sposoby okazuje sympatię swoim nauczycielom... Prelegenci mogli chociaż cieszyć się, że tyle młodzieży na sali, i to w pierwszych rzędach! Sam wybór wierszy jest bardzo dobry, ciekawie rozwiązany typograficznie, z nastrojowymi, czarno-białymi zdjęciami dobrymi przez to, że właściwie nic nie pokazują, nie próbują dodawać żadnej narracji do Leśmiana. Plus komentarze kilku znanych leśmianologów, na tyle krótkie, by nie tylko student polonistyki dał radę je przeczytać.
5. Brat Franciszek J. Green
Nie mam pojęcia, co to za książka. Znalazłam ją samotna i porzuconą na ławce w Gołębniku (tzn. budynku wydziału polonistyki). Wyglądała na biedną, więc ją przygarnęłam, nie patrząc nawet na tytuł. Sądząc po opisie z tyłu, to ,,uczłowieczający" życiorys św. Franciszka. Uważam, że takie książki nie dostają się w ręce ludzi przypadkiem, więc kiedyś ją przeczytam. Póki co stoi na półce i przypomina o sobie.
6. Dama pikowa A. Puszkin
Szukając prezentu świątecznego dla brata znalazłam dwa tomy opowiadań Puszkina. Oba stare, z antykwariatu ,,abecadło" siedzącego sobie spokojnie w czeluściach kamienicy, na lewo od Bramy Floriańskiej. Starszy i grubszy dostał ostatecznie brat, a cieniutką, ilustrowaną książeczkę z tym jednym, jedynym opowiadaniem zostawiłam dla siebie. Urzekły mnie właśnie te dziwne, niepokojące ilustrację, wyglądające jakby ktoś wycinał je nożem. Samo opowiadanie, chociaż miłe i bardzo charakterystyczne, nie wyróżnia się szczególnie spośród innych, ale to dziwne wydanie jakoś je gloryfikuje.
7. Młodość wydawcy J. Gebethner
Nie sądziłam, że postać o której uczyłam się skrótowo na historii książki wyjdzie do mnie i zacznie opowiadać, jak to dzieckiem będąc źle napisał swoje nazwisko w ,,kapsule czasu" zakopywanej dla przyszłych pokoleń pod fundamentem jego domu. Jan Gebethner, warszawski wydawca i księgarz (wtedy te funkcje zawsze łączono), ponadczasowy model aktywisty. Zdążył napisać tylko pierwszą część swoich wspomnień, więc ta książka to po prostu zapis dzieciństwa i studiów aktywnego, zaangażowanego we wszystkie możliwe organizacje młodego człowieka. To dzieciństwo w gigantycznym, warszawskim domu, kiedy Plac Trzech Krzyży był już końcem miasta, w rodzinie od dwóch pokoleń mającej dostatnią firmę księgarską. To młodość w najdzikszym czasie pierwszej wojny, odzyskiwania niepodległości, ochotniczych oddziałów straży, zamieszek ulicznych, tajnych ćwiczeń wojskowych. A Gebethner wszędzie był, widział Piłsudzkiego, płynął przez Polskę kajakiem, zakładał ,,Bratniak" na odradzającym się Uniwersytecie Warszawskim, był w stowarzyszeniu ,,Sokół"... W jego życiorysie idealnie odbija się cała ta epoka. Fascynująca książka, chociaż w każdym zdaniu czuć, że pisał to człowiek starannie wykształcony, ale jednak nie literat. Prezent od Hipisa, zdobyty zapewne w antykwariacie.
8. Wybór poezyi W. Zagórski
Nigdy o tym panu nie słyszałam i nawet nie starałam się czytać jego wierszy. Brat, od którego dostałam tą książkę ostrzegł mnie na wstępie, że poeta był z niego marniawy. Za to starszego dzieła nie było chyba w całym antykwariacie (a przynajmniej nie w dostępnej bratu cenie). Te słabe wiersze zostały wydane w 1899 roku, w wydawnictwie mającym siedzibę na Nowym Świecie 47 (brat studiuje w Warszawie, więc to miejsce wydania jest zrozumiałe). Jest najtypowszą książką XIX wieku, właśnie taką, jakie pokazywano mi na wykładach z historii książki. Sprzedawana w oprawie nakładowej (taki słaby, niebieski kartonik) za 25 kopiejek, w oprawie materiałowej (taką ja dostałam) całe 50 kopiejek. Wyszła w serii ,,Biblioteka dzieł wyborowych" więc na wyklejce jest cała bogata oferta owej serii z dokładnymi cenami. Na pierwszej stronie drukowane cyrylica pozwolenie cenzora (niestety jeszcze nie rozszyfrowałam jego nazwiska). Tytuł każdego wiersza składany inną czcionką, najlepiej 3D, żadnej konsekwencji, o minimalizmie jeszcze nikt nie słyszał. Uwielbiam ten styl.
9. Sześć opowieści J. Conrad
Kolejny prezent od brata, zdobyty zapewne w tym samym antykwariacie warszawskim. Wydany w Warszawie w 1938 (czyli ma już mój szacun za przetrwanie wojny) a wydrukowana w mojej rodzinnej Bydgoszczy. Oprawiona w piękne, niebieskie płótno (ale nie jest to oprawa oryginalna, przy odrobinie wprawy zaraz się pozna, że była ponownie oprawiana) z wytłoczonymi, złotymi literami. Bardzo estetyczna. Czyli kolejne ładne wydanie Conrada - chyba muszę wreszcie polubić ta jego prozę.
10. Gulasz z turula K. Varga, Wydawnictwo Czarne
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ten sam Varga którego książki czytałam jako zbuntowany nastolatek. Tutaj w całkiem innym wydaniu - smętnym, reportażowym i węgierskim. Po jego relacji jestem już pewna, że Węgry to kraj w którym moja melancholia odnajdzie się idealnie, a historia ciąży jeszcze większym kamieniem niż ta polska. Może dlatego - dwa bratanki? Bo oba narody wykrzywione, sfrustrowane przez własne, wredne dzieje? Varga jako pół-Polak, pół-Węgier musi mieć naprawdę przerąbane na tym polu. Poza tym świetna książka, dobrze złożona (w końcu to projekt Roberta Olesie z d2d, czyli człowieka, którego wciąż stawia mi się na studiach jako wzór... prawdopodobnie nigdy niedościgniony). Z serii Sulina, czyli literatura faktu o Europie, jak dla mnie głównie wschodniej i środkowej. Świetnie odpowiada na moją potrzebę szukania ,,innej Europy" wobec tego, że zmęczyła mnie Polska, a zachód nie nęci w ogóle. Jeżeli macie ochotę poczytać o krajach bardziej interesujących niż odmieniane przez wszystkie przypadki Wielka Brytania i Francja, to polecam własnie tą serię. Albo żeby odkryć, czym właściwie jest Białoruś i czy różni się od Rosji. (mam wrażenie, że Białoruś to taka trochę Albania).
11, 12, 13, 14 czyli przewodniki
W tym roku postanowiłam iść na kurs przewodnika górskiego, a dokładniej beskidzkiego. Po traumatycznych, górsko - burzowo - deszczowych przeżyciach tego lata stwierdziłam, że już nic mnie do gór nie zniechęci i mogę spokojnie potraktować je zawodowo. W tym celu, poza zapoznawaniem się z nimi w szacie białej, zaczęłam masowo kupować polecane na kursie przewodniki z wydawnictwa Rewasz. Mam już Beskid Mały, Bieszczady, Beskid Sądecki i Beskid Niski. To małe potworki typograficzne, można na nich stracić oczy i poczucie estetyki, ale chociaż są lekkie i nie zajmują za dużo miejsca w wypchanym, górskim plecaku. Traktuję je właściwie jak książki uniwersyteckie - zakuć, zdać, próbować nie stracić wzroku. Niemniej zacnie wyglądają na półce i razem z leżącym obok kompasem na pierwszy rzut oka wskazują na moje zainteresowania. Wydałam na nie fortunę, bo Rewasz nie ma siedziby w Krakowie i musiałam dopłacać za wysyłkę, a jedną część kupowałam na szybko w Empiku. Jeżeli ktoś na serio interesuje się górami i nie mija każdego zabytku ze słowami ,,o nie kolejna kapliczka"to bardzo polecam, można poznać historie prawie każdej kapliczki na drodze.
Tak przedstawia się ten rok, a głównie jego druga część, bo, jak już wspominałam, w pierwszej nie umiałam kupować książek i wiele z tych nieudanych zakupów leży w kartonie, więc nie będę się nimi chwalić. Jak na pierwszy rok tworzenia własnej biblioteczki nie jest źle, chociaż całkiem inaczej to sobie wyobrażałam. Gdzie moja kolekcja Dostojewskiego i Tołstoja?? Czemu tu jest tak mało poezji i książek współczesnych (a najlepiej - poezji współczesnej)?
Zdjęcie jest niestety słabe, bo robione po zmroku i - mimo że byłam całkiem trzeźwa - strasznie trzęsły mi się ręce.
Miłego alkoholizowania się z okazji pierwszego dnia nowego roku i oby nasze plany czytelnicze na 2018 zostały ładnie i przyjemnie spełnione.
Jaki poważny zestaw! Aż się głupio poczułam, bo ja zdobyłam w zasadzie wszystko, co wydał Stephen King i teraz tylko to czytam, a niedługo się zabieram za Wiedźmina. :D
OdpowiedzUsuńDo poezji chyba dalej nie dojrzałam, a z Conradem mam ten problem, który Ty też miałaś. xD
Wszystkiego najlepszego w 2018, pozdrowienia z Wietnamu! Moje życie się ustabilizowało chwilowo, więc z uśmiechem będę Cię teraz odwiedzać po dłuższej przerwie. ;)
No, no, no... Dobre zdobycze, dobre :-). Co do Conrada, to jemu się po 1914 trochę zmieniły zapatrywania na walkę o ojczyznę, ale nie wiem, szczerze mówiąc, czy to znajduje odbicie w jego pisarstwie, czy nie. Natomiast że czytać go warto, to nie ulega wątpliwości. A co do "nowych BN-ek", to szczerze mówiąc mnie też zawsze zaskakują swoim istnieniem, tak bardzo kojarzą mi się z szacownymi, nadgryzionymi już zębem czasu staruszkami ;-).
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ten "Brat Franciszek" :) chciałabym poznać historię tej książki, dlaczego skończyła na ławce, samotnie :)
OdpowiedzUsuńJak Ty pięknie piszesz o książkach, z taką pasją, uczuciem, gawędziarskim zacięciem, wręcz czułością ♥
OdpowiedzUsuńAleż piękne zestawienie! Zdobycze bardzo imponujące i żadna mi nic nie mówi :D Znaczy, Jasienicę, Conrada, Leśmiana, Puszkina i Vargę znam, ale poza Leśmianem (kilkoma wierszami, ale jednak!) nic z tych panów nie czytałam. Conrada to nawet kiedyś wypożyczyłam Lorda Jima i zbiór opowiadań, na konkurs, ale poddałam się, uznałam, że nie zdążę i oddałam z powrotem. Kiedyś na pewno zrobię drugie podejście. Tym bardziej, że na corocznych jasełkach (ot, taka licealna tradycja; co roku grupka chętnych z humana robi spektakl świąteczny) jeden z maturzystów napisał i wystawił sztukę, której akcja rozgrywała się na plantacji bananów w Indiach Zachodznich, w XIX wieku, i która rzekomo nawiązywała do ,,Jądra ciemności". I frustruje mnie, że nie wiem, w jaki sposób :D
Ach, stare wydania ♥
Ciekawie brzmi ten Gebethner, ostatnio szukam różnych pamiętników, listów, relacji z epoki, głównie XIX i XX wiek (mam na półce pożyczone od sąsiadki ,,Anglię i Szkocję" Lacha-Szyrmy, zobaczymy), więc może się rozejrzę, chociaż gorzej, że styl niezbyt dobry. Intryguje mnie też Varga, bo ostatnio szukam dobrych reportaży; ostatnim, który czytałam był ,,Gottland" Szczygła (♥), a to już jakiś czas temu, więc chcę się wybrać też do innych zakątków Europy. I świata.
Ciekawe, jaka historia kryje się za porzuconym ,,Bratem Franciszkiem":D Kurczę, to brzmi tak świetnie, w sensie, znaleźć książkę i ją przygarnąć. To jest takie... romantyczne. I fajne.
...
*brak słownictwa boli*
Heraldyka i sfragistyka wyglądają na fantastyczne pasje, takie niszowe, lekko ekscentryczne, pasujące do studenta polonistyki w Krakowie :D
Pisałam Ci już, że uwielbiam czytać, jak opowiadasz o literaturze?
Pozdrawiam ciepło!
P.
Dziękuję za taki szczery entuzjazm, naprawdę nie spodziewałam się tego :) Też mam czasami (często) problem ze znalezieniem właściwych słów, np. teraz mam wrażenie, że wypowiadam się jak polityk :D
UsuńJeżeli chodzi o reportaż to tego Vargę mniej polecam (bo za dużo tam Vargi, a za mało reportażu). Za to inne książki z tej serii, zwłaszcza ,,Koliste jeziora Białorusi" polecam całym sercem, są właśnie takie trochę reportażowe, trochę romantyczne a trochę magiczne, no cudo, obojętnie czy się interesujesz Białorusią czy nie.
Ładny zestaw sobie uzbierałaś :) Ja też nie przepadam za Empikiem, główne od momentu kiedy wypłynęło jak karygodnie traktują pracowników :/
OdpowiedzUsuńNiestety ja do tej pory często nie jestem w stanie się pohamować i cały czas kupuję książki na które już kompletnie nie mam miejsca ;)
Co do kupowania książek to się zawsze pocieszam, że może kiedyś będę miała duży dom i wtedy trzeba będzie go zapełnić jakimiś fajnymi książkami :D W ten sposób każdy zakupiony tom motywuje cię, a wręcz przymusza do osiągnięcia sukcesu życiowego!
UsuńSpośród wszystkich spacerów, ja najbardziej lubię te do bibliotek :)
OdpowiedzUsuńKinga
شركة رش مبيدات بالقطيف
OdpowiedzUsuń